Mój staruszek to rower kupiony pod koniec lat 90-tych ubiegłego wieku, w pierwszym sklepie Tesco w Krakowie. Dzisiaj tam jest ich główna centrala na Polskę. Przez pierwsze, około, 10 lat dzielnie mi służył w codziennym życiu – dojazdy do pracy, wycieczki, podróże… Czy to wiosna, lato, jesień, a nawet zimą. Przez kolejne dziesięć lat, stał głownie w piwnicy. Bardzo rzadko widział promienie Słońca na swojej ramie, czy zgrzytający piach w łańcuchu.

Z tego „marketowego” roweru dość szybko poznikały naprawdę przestarzałe i badziewne części. Do kosza poszły: pedały, suport, błotniki, oświetlenie, koła… W sumie to do dnia dzisiejszego ocalały tylko rama, widelec i kierownica. Te elementy zrobione są ze stali, i są dość ciężkie.
Aby zbudować sobie nowy rower, zacząłem się rozglądać za nową ramą, aluminiową. Mój wybór padł na ramę firmy Romet. Nie ukrywam, główna zaletą była cena. Cena, ceną, ale uważam że zaopatrzyłem się w dość ładną ramę. Niestety świadomy jestem tego, że ani do ramy, ani do widelca nie podepnę hamulców tarczowych. Z montażem jakiegoś konkretniejszego bagażnika też będzie problem.




Budowa mojego nowego roweru, to częściowo przełożenie niektórych części z drugiego roweru. Drugiego, który jakoś nie zachował się na żadnym zdjęciu. Niestety nie obyło się bez problemów. Największym był brak ślizgu linek od przerzutek. Nie zauważyłem, że przy oryginalnej ramie nie było tego ślizgu i musiałem sam się rozejrzeć za nowym. Udało się to dopiero za trzecim podejściem. Wcześniejsze, nie zgadały się z linią ułożenia linek.



Drugim problemem z którym musiałem się zmierzyć, to za wysoka opona ze starego roweru. Z tyłu opona ładnie się mieści i zostaje duży prześwit. Ale z przodu był już problem. To co widać na powyższym zdjęciu to już po wymianie opony (przedniej) na mniejszą. Wyższa 38C została zapasem na tylnie koło, a na przednie koło dokupiłem oponę o niższym profilu: 35C.
Niestety starego suportu nie dało się przełożyć, bo był za szeroki. Nowy, po prostu trzeba było dokupić w sklepie.
Od teraz, budowa roweru przebiegała już powoli, systematycznie do przodu.








Jak widać na poniższym zdjęciu, rozważałem również założenie, starego amortyzatora, ale jakoś mi nie podpasował. W dodatku był dość ciężki. Na razie czeka w piwnicy na lepsze czasy.

I tak po wielu dniach, skręcania przekładania mierzenia, docinania, ustawiania zbudowałem sobie nowy rower. Rower który dostał piękne żeńskie imię: Klara. Myślę, że wspólnie przejedziemy wiele tysięcy kilometrów i będzie mi służyła bardzo, bardzo długo…

